ja jestem zmartwychwstanie i życie
Ja jestem zmartwychwstanie i życie, kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (J 11,25-26). Z okazji Zmartwychwstania Pańskiego składamy naszym Czytelnikom życzenia pięknych, pełnych zdrowia, pokoju i nadziei na lepsze jutro Świąt Wielkanocnych. Niech wiara, nadzieja i miłość będą zawsze obecne w naszym życiu.
Życie po śmierci — jak, kiedy, gdzie? ŻYCIODAWCA i Stwórca człowieka osobiście zaręcza, że śmierć nie musi kończyć życia na zawsze. Co więcej, Bóg zapewnia, iż ponowne życie jest możliwe nie tylko przez jakiś ograniczony czas, lecz na wieki — bez strachu przed śmiercią!
Krystianowy codziennik „Światłość Życia Zmartwychwstanie i Życie” 02.04.2017 przez parafia · 3 kwietnia 2017 PIERWSZE CZYTANIE Ez. 37, 12-14
Wersety Biblijne o Obietnicach - Trzymajmy wyznanie nadziei niechwiejące się, bo wierny jest ten, który obiecał…. Nie zwleka Pan ze spełnieniem obietnicy, jak niektórzy uważają, że zwleka, ale…. Mając więc te obietnice, najmilsi, oczyśćmy się z wszelkiego brudu ciała i…. Nie bój się, bo ja jestem z tobą. Nie lękaj się
1. „Ja jestem zmartwychwstanie i życie, kto we Mnie wierzy nie umrze na wieki” (J 11,25a.26). Te słowa Chrystusa są wprowadzeniem do katechezy, którą chcemy dziś zrealizować. 2. „Ten [Józef z Arymatei] kupił płótno, zdjął Jezusa [z krzyża], owinął w płótno…“ (Mk 15,46)
nonton film a quiet place 2018 bahasa indonesia. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Wielu Żydów przybyło do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga. Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie. Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym. Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to? Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. J 11, 19-27
Jest tylko jedna droga do tego: wiara w Syna Bożego Jezusa ChrystusaEs gibt nur einen Weg: durch Glauben und Vertrauen zu Jesus stawia nas na tym «szczycie» wiary. Marcie żyć będzie. Każdy kto żyje i wierzy we Mnie nie umrze na die über den Tod ihres Bruders Lazarus weint auch wenn er stirbt und jeder der lebt und an mich glaubt wird auf ewig nicht apostołów Jezusa i wielu uczniów z bliskiego mu grona nie wierzyła że Jezus może umrzeć; wierzyliDie Mehrheit der Apostel und viele aus dem engeren Kreis der Jünger glaubten nicht an die Möglichkeit von Jesu Tod; sie die daran glaubtenTakie wierzenia i przekonania dotyczące śmierci i odchodzenia duchów zmarłych dawały tą pewnośćże w opinii wszystkich którzy byli w tym momencie przy grobowcu Łazarza a następnie wszystkich którzy mogli słyszeć o tym co właśnie miało się zdarzyć był to rzeczywisty i prawdziwy przypadek wskrzeszenia dokonany osobiście przez tego który oświadczył że jest" zmartwychwstaniem i Vorstellungen und Meinungen über die Toten und den Weggang der Seelen der Toten sorgten dafür dass es für alledie jetzt am Grab des Lazarus standenund für alle die später von dem hörten was sich gleich abspielen sollte mit Sicherheit feststand dass es sich dabei wirklich und wahrhaftig um die Auferweckung des Toten durch das persönliche Eingreifen eines handelte der erklärte er sei"die Auferstehung und das Ciebie Panie nie zważaj na nasze grzechy lecz na wiarę Twojego Kościoła i przez moc Twoich chwalebnych ran przez Twój święty Krzyż i przez drogocenną Krew przelaną za nas uzdrów TychWir bitten Dich Herr schau nicht auf unsere Sünden sondern auf den Glauben Deiner Kirche und durch die Kraft Deiner glorreichen Wunden durch Dein Heiliges Kreuz und Dein für uns vergossenes kostbares BlutO Boże w Twoim imieniu żyć i umrzeć" KiedyOh Allah in Deinem Namen ich leben und sterben" Als er erwachteKiedy się obudził chciał błagać"Chwała niech będzie BoguAls er erwachte er würde flehen"Gelobt sei Allah der uns das Offenbarung 206& Chrystusa jest początkiem nowego życia dla każdego mężczyzny i każdej kobiety ponieważ prawdziwa odnowa zawsze zaczyna się od serca od Auferstehung Christi istdas Prinzip neuen Lebens für jeden Mann und jede Frau weil die wahre Erneuerung immer vom Herzen vom Gewissen uświadomił im wtedy w bardzo prosty sposóbże swą postawą odrzucania życia nieśmiertelnego wykazywali niezrozumiałą nie-konsekwencję wyznawanej przecież przez siebie wiary:"A co do zmartwychwstania umarłych nie czytaliście co wam Bóg powiedział w słowach: 'Ja jestem Bóg Abrahama Bóg Izaaka i Bóg Jakuba?Jesus brachte ihnen damals auf ganz einfache Weise zum Bewusstseindas sie mit ihrer Haltung der Zurückweisung des unsterblichen Lebens- eine unverständliche Inkonsequenz ihres doch bekannten Glaubens erweisen:"Habt ihr im übrigen nicht gelesen was Gott euch über die Auferstehung der Toten mit den Worten gesagt hat:'Ich binder Gott Abrahams der Gott Isaaks undder Gott Jakobs?Nie jest ona zwykłym wyobrażeniem o tym czym chcielibyśmy być albo co chcielibyśmy robić. Ona prowadzi nas abyśmy dostrzegli zalążki nowego świata istniejące już dziś dzięki temu że nasz Bóg się nie zmienia dzięki życiu śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Ta nadzieja jest ponadto źródłem energii pomagającej żyć inaczej nie poddawać się prawom społeczeństwa ukształtowanego przez dążenie do posiadania i przez spiegelt nicht lediglich wider was wir gerne wären oder gerne täten Sie läßt uns Saaten jener neuen Welt sehen die bereits heute aus Gott keimt aus Christus der auf der Erde gelebt hat gestorben und auferstanden ist. Aus dieser Hoffnung schöpfen wir Kraft anders zu leben und nicht den Werten einer Gesellschaft zu erliegen die sich nur aus Besitz und in Wettbewerb aufbauen kwestii codziennej pomocy strach przed śmiercią został również przezwyciężony przez Chrystusa. Poprzez jego zmartwychwstanie JezusÜber die tägliche Hilfe ist die Angst vor dem Tod durch Christus auch überwunden. Durch seine Auferstehung bewies Jesusdass der Tod keine Macht über ihn hat und Gottes Wort sagt dass die Auferstehung von Christus der Beweis für das ewige Leben von allen istdie ihr Vertrauen in ihn setzen 1. Korinther 1520. Mówiąc żyjemy w zupełnie innym świecie w porównaniu do tego kiedy nie mówimy. in dem Sinne dass es ein anderes Leben ist als wenn man nicht die Vorstellung dass wir alle auferstehen können ist Teil des orthodoxen Glaubens nicht nur für Christen sondern auch für Juden und Muslime.
† „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”. J 11, 25 Dnia 29 marca 2018 roku odeszła do Pana nasza Siostra – ŚP. SIOSTRA Karola od Dzieciątka Jezus Urszula Breit przeżywszy lat 90; życia zakonnego – 69; profesji – 68. Msza święta pogrzebowa będzie sprawowana w środę, 4 kwietnia, o godz. w kaplicy Matki Boskiej Anielskiej w Laskach. Po Mszy świętej – pogrzeb na cmentarzu zakładowym. PANIE, PRZYJMIJ JĄ DO SWOJEJ ŚWIATŁOŚCI. „Siostry […] przez całe życie oddają cześć Bogu, aby Go kochać i wielbić kiedyś w niewypowiedzianym szczęściu”. Matka Elżbieta Czacka Siostra Karola – Urszula Regina Breit, córka Gertrudy i Józefa, urodziła się w Bydgoszczy 22 października 1927 roku. Był to miesiąc różańcowy, sobota, około północy – dzień Matki Bożej Dobrej Śmierci oraz urodzin Matki Elżbiety Czackiej, która ją 21 lat później przyjmowała do zgromadzenia. Dla późniejszej s. Karoli te zbieżności dat były niezmiernie ważne. Wychowanie w domu było bardzo surowe, zwracano uwagę zwłaszcza na posłuszeństwo, prawdomówność, uczciwość, sumienne wykonanie pracy, punktualność. Głośno odmawiano pacierz rano i wieczorem, a modlitwę Anioł Pański w południe. W jubileuszowych wspomnieniach w 2000 roku s. Karola zapisała: „Już jako dziecko uczono mnie cerować, szyć sukienki dla lalek, ale nie byle jak. Jak mi się już znudziło szycie i jeszcze miałam przyszyć zatrzaski, powiedziałam, że nie umiem. To było słowo, którego nie wolno mi było używać. Tłumaczono mi, że trzeba mówić: nie potrafię, ale spróbuję, bo dla chcącego nie ma nic trudnego”. Urszulka była dzieckiem o żywym temperamencie, szybko nudziły ją obowiązki, więc często starała się rychło je zakończyć, by podjąć zabawę. Poprzez wymagania, karcenie i różne nauczki, wynikające z zachowania dziewczynki, babcia wpajała jej lekcje życiowe: co jest właściwe, co prawe, jak się nie zachowywać. Siostra Karola zapisała w swoich wspomnieniach: „…dzięki temu że zwracano mi uwagę i nic mi nie uszło na sucho, wyrosłam na to, czym byłam i jestem. (…) W domu byli wszyscy dla mnie bardzo dobrzy, choć wychowanie miałam surowe, ale to dla mojego dobra, żebym nie zboczyła z dobrej drogi”. Od wczesnego dzieciństwa Ula była bardzo pobożna. W tamtych czasach liturgia była po łacinie, a ona szybko opanowała całą ministranturę i klęcząc przy balaskach podpowiadała chłopcom, którzy nie znali prawidłowych odpowiedzi. Jej marzeniem było służyć do Mszy i żałowała, że nie jest chłopcem. W którymś momencie nawet usilnie nalegała, by ksiądz przyjął ją do grona ministrantów i przekonywała, że poradzi sobie lepiej od chłopców. Żartobliwe stwierdzenie kapłana, że musi tylko obciąć długie warkocze, by zostać ministrantem, przyjęła na poważnie. W domu nie dawała sobie wytłumaczyć, że był to tylko żart. Następnego dnia, urażona, wykrzyczała księdzu, że tak ją okłamał. Druga wojna światowa przyniosła młodej dziewczynie tragiczne przeżycia: bieda, głód, zagrożenie życia, niebezpieczeństwo gwałtów. W tych trudnych czasach moc i oparcie znajdowała w modlitwie, w opiece Jezusa i Matki Najświętszej, którym się z ufnością powierzała słowami swojej modlitwy: „Matko moja, otaczaj mnie swoim płaszczem, uczyń z niego dla mnie tarczę i osłonę. Pozwól mi pod nim bezpiecznie stać, póki nie przeminą burze i niebezpieczeństwa. W ranach Pana Jezusa i w sercu Maryi chronię się teraz i zawsze. Kochana moja Matko, razem z Twoim miłym Dzieciątkiem, błogosław mi”. Siostra Karola całe życie głęboko przekonana była o bliskości Jezusa i Maryi, którzy wyprowadzili ją wówczas z wszelkich niebezpieczeństw. W czasie okupacji Urszula kontynuowała naukę w szkole powszechnej, którą ukończyła w 1942 roku. Od września 1942 do stycznia 1945 uczestniczyła w seminarium nauczycielskim prowadzonym w języku niemieckim – początkowo w Kościerzynie, a od 1944 roku – w Bydgoszczy. W szkole panował rygor, na miasto można było wychodzić tylko z przepustką, którą przyznawano co dwa tygodnie, w godzinach od 15 do 18. Nie wolno było chodzić w niedziele do kościoła. Urszula wraz ze swoją przyjaciółką znalazły księdza, który zgodził się co dwa tygodnie je wyspowiadać i udzielić Komunii świętej. W te dni oddawały swoje śniadania i obiady innej koleżance, a same zachowywały post eucharystyczny, który obowiązywał od północy do momentu Komunii. Na początku roku 1945 Urszula wyjechała na kilka miesięcy do Gdańska. Ponieważ miała ukończony kurs Czerwonego Krzyża, więc zgłosiła się tam pracy i została skierowana do przychodni we Wrzeszczu, gdzie dojeżdżała każdego ranka. Przeżyła zburzenie Gdańska przez Armię Czerwoną i kolejne zagrożenie życia ze strony żołnierzy. Ukrywała się długo, koczując w gruzach lub ukrywana przez życzliwe kobiety. Jakiś czas była też gońcem, dostarczając przesyłki pieszo, gdyż nie było środków komunikacji. W maju 1945 roku zdecydowała się wrócić do Bydgoszczy. Jej sytuacja w powojennych realiach była bardzo niepewna, nie wiedziała, co ze sobą począć. Znajomi poradzili jej wyjechać na wieś, aby przeczekać najgorszy czas. Wyjechała więc i spędziła na wsi prawie rok. Miała wówczas osiemnaście lat i mimo że czuła się mieszczuchem, szybko nauczyła się i polubiła ciężką pracę w gospodarstwie, zwłaszcza żniwa i sianokosy oraz powożenie końmi. Po przeprowadzce właścicieli gospodarstwa, Urszula wróciła do Bydgoszczy. Podjęła pracę u młodego małżeństwa z trojgiem dzieci. Rodzina ta pomogła jej wyrobić dowód tożsamości i polskie obywatelstwo. Początkowo miała opiekować się tylko dziećmi, z czasem, ze względu na częste choroby matki, prowadziła właściwie cały dom. Obowiązki zaczęły przerastać jej możliwości i siły. Mimo miłości do trójki dzieci, odeszła z tej pracy. Znalazła zajęcie w szpitalu chorób płucnych, prowadzonym przez siostry elżbietanki, jako pomoc w sali opatrunkowej i operacyjnej. W pracy czuła się dobrze. W szpitalu była kaplica i możliwość uczestniczenia we Mszy świętej. A jednak po jakimś czasie zaczęła odczuwać niepokój, nie mogła sobie znaleźć miejsca i znowu nie wiedziała, co z sobą począć. Przełomowym momentem okazało się spotkanie i spowiedź u o. Szymańskiego, jezuity, który roztoczył nad nią opiekę i wprowadził do Apostolstwa Modlitwy. Spotkała tam Lusię Zatorską – przyszłą s. Teofilę, Jankę Niszczotę – późniejszą s. Emilię i Stanisławę Nowodworską – znajomą m. Benedykty Woyczyńskiej. To właśnie ojcu Szymańskiemu zwierzyła się ze swoich niepokojów. I to on zdecydowanie wskazał jej drogę życia zakonnego i to konkretnie – w Laskach. Wybrała się tam, z zamiarem wstąpienia, w towarzystwie p. Nowodworskiej 15 sierpnia 1948 roku. Po latach, tak s. Karola wspominała tę wizytę: „Od przystanku idziemy przez las, dochodzimy do kaplicy i od razu powiedziałam sobie: tu moje miejsce, gdzie indziej nie pójdę”. Po trzech dniach pobytu w Laskach, zdecydowana była zostać od razu na stałe. Wróciła jednak na trzy miesiące do Bydgoszczy, by zakończyć pracę w szpitalu. Przyjechała do Lasek 5 grudnia 1948 r. i tego samego dnia dostała chusteczkę aspirancką. 19 grudnia 1948 roku została przyjęta do postulatu przez Matkę Założycielkę; 14 sierpnia 1949 rozpoczęła nowicjat. 15 sierpnia 1950 roku złożyła pierwsze śluby, a profesję wieczystą 15 sierpnia 1956 roku. W ciągu lat życia zakonnego s. Karola pracowała najpierw w internacie dziewcząt, a następnie w zakrystii; w szkole – w klasie robót, po czym ponownie w zakrystii – tym razem, aż dziewiętnaście lat. Od września 1978 roku trzy lata była przełożoną domu w Izabelinie, gdzie prowadziła jednocześnie katechizację. W latach 1981-84 z kolei pełniła funkcję przełożonej i kierowniczki ośrodka w Sobieszewie. Stamtąd przeszła do wspólnoty w Żułowie, gdzie odpowiadała za budowę Domu Nadziei. Siostra Karola wspominała: „Placówki: Sobieszewo i Żułów przeraziły mnie, bo miałam zajmować się budową. Nie miałam pojęcia co to nypel, łaty, krokwie itd. Przecież nie umiem nic, na planach się nie znam. Przypomniały mi się słowa babci: «Nie mów: nie umiem, ale spróbuję, może się uda». I tak, nieraz ze łzami, polewany, powstał dom w Żułowie”. Po ukończeniu budowy siostra wróciła do Lasek, do pracy w Dziale Darów, gdzie służyła trzynaście lat (1989-2002). Miała szerokie kontakty, zwłaszcza z niemieckojęzycznymi dobroczyńcami Lasek. Wielokrotnie gościła ich w zakładzie i sama często wyjeżdżała zagranicę. Zawarła wiele przyjaźni. Ich znakiem było ufundowanie siostrze przez zagranicznych przyjaciół pielgrzymki do Ziemi Świętej w roku jej złotego jubileuszu profesji (2000). Utrzymywała z nimi kontakt i otrzymywała od nich sporo korespondencji oraz znaków życzliwej pamięci, jeszcze wiele lat po zakończeniu bezpośredniej współpracy. Oprócz pracy w Dziale Darów, s. Karola przez wiele lat troszczyła się o liturgię w kaplicy laskowskiej: prowadziła modlitwy sióstr, ustalała grafik dyżurów, przygotowywała pieśni na rzutniku oraz prowadziła scholę, która podtrzymywała tradycję śpiewu gregoriańskiego podczas niedzielnych Mszy świętych. Od kwietnia 2002 do lutego 2003 roku s. Karola była ponownie przełożoną w Sobieszewie i organizowała życie domu po 10-letniej przerwie spowodowanej pożarem. Natomiast we wcześniejszych latach, gdy jeszcze nie było tam wspólnoty, dom służył w czasie wakacji na kolonie dla dzieci lub turnusy dla dorosłych niewidomych, których siostra była przez wiele lat niezapomnianym gospodarzem, organizując wiele pomysłowych atrakcji i niespodzianek dla uczestników. Częstym gościem tych turnusów był metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski, który szczerą przyjaźnią darzył „Laski” w Sobieszewie, a samej s. Karoli często wysyłał listy ze znakiem wdzięczności, pamięci i pasterskim błogosławieństwem. Choroba przerwała kadencję przełożeńską s. Karoli. Po powrocie w 2003 roku do Lasek, do Domu św. Franciszka, siostra zaangażowała się w „adopcję serca” naszych niewidomych dzieci z ośrodków w Indiach: korespondowała z rodzicami adopcyjnymi, wysyłała życzenia, organizowała dla nich spotkania w Laskach. Z czasem choroba uniemożliwiła i to zajęcie. W 2010 roku, po dłuższym pobycie w szpitaliku, siostra przeszła do Domu św. Rafała, na oddział chorych sióstr. Pomimo coraz większych trudności w samodzielnym poruszaniu i narastających dolegliwości bólowych, s. Karola prosiła, aby nie dawać jej leków uśmierzających ból, bo – jak przypominała – Pan Jezus także cierpiał. Zawsze pragnęła uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach i uroczystościach laskowskich, zakonnych czy domowych. Nawet wówczas, kiedy już nie opuszczała swojego łóżka, a słyszała, że siostry wybierają się gdzieś razem, pytała: „A weźmiecie mnie?”. Siostra Karola lubiła, aby z nią i przy niej modlić się różańcem, koronką, a wieczorem Kompletą. Kiedy już było jej trudno głośno mówić, łączyła się w modlitwie tylko słuchając, a na zakończenie mocnym głosem mówiła: „Amen”. W czasie długiego odchodzenia i trwającej kilka dni agonii, codziennie przychodził do siostry ks. Kazimierz Olszewski, aby pomodlić się i udzielić siostrze absolucji. Odwiedzały ją także siostry z innych domów i zaprzyjaźnione bliskie osoby, a domowe siostry czuwały przy s. Karoli na modlitwie, w ciągu ostatnich dni i nocy. W Wielki Czwartek późnym wieczorem o g. kiedy w laskowskiej kaplicy wszyscy adorowali w ciszy Pana Jezusa w ołtarzu przechowania, s. Karola, w czasie odmawianej głośno przy niej Komplety, odeszła na wieczną liturgię do Domu Ojca.
Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Rzekła Marta do Niego: „Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym”. Rzekł do niej Jezus: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?” Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat”. /J 11, 23 – 27/ Tylko Bóg może szukać życia w grobie; tylko Bóg potrafi dostrzec w zmarłym dla świata – żywego; tylko Bóg – Pan życia i śmierci. Co roku czas Wielkiego Postu jest czasem obumierania każdego z nas – obumierania starego człowieka, aby mógł narodzić się nowy. Służą temu praktyki wskazane nam przez Kościół – post, modlitwa, jałmużna, uczestnictwo w nabożeństwach pasyjnych, osobiste umartwienia i praktyki. Powoli kończący się okres stanowi dobrą okazję, aby zatrzymać się i zrobić rachunek sumienia z minionego czasu – czyli zobaczyć gdzie i kiedy mnie jeszcze brakuje jako bliźniego dla innych. To także czas, aby uświadomić sobie jak bardzo nasze życie zależy od Boga – jak bardzo cenni jesteśmy w Jego oczach – pyłek ziemi, który ma wartość skarbu dla Niego. To w końcu okazja, aby poprawić – umocnić – zacieśnić bardziej PRZYJAŹŃ z Jezusem … A od tej przyjaźni zależy przecież nasze życie. Ewangelia o wskrzeszeniu Łazarza – przyjaciela przez Przyjaciela, pokazuje, że czasami Bóg potrzebuje naszej bezradności, łez, niezrozumienia konkretnej życiowej sytuacji, niekiedy nawet po ludzku sytuacji bez wyjścia – bo tylko wtedy w całej pełni może objawić się Jego Boska moc. Jezus przychodzi do domu przyjaciół, kiedy słyszy, że śmierć położyła się cieniem na życiu Łazarza. Przybywszy – płacze przy jego grobie i modli się, pokazując kierunek skąd należy zawsze oczekiwać pomocy, skąd pochodzi wszelkie życie. Zwłoka jaką wykazuje Jezus, opóźniając podróż do Betanii, służyć ma ukazaniu chwały Bożej – ale chwały Boga, który jest pomiędzy swoimi dziećmi, który wraz z nimi umie współcierpieć, który ich rozumie i który zawsze pyta – wierzysz we Mnie? Wyznanie wiary w Boga składamy każdorazowo wypowiadając słowa Credo lub Składu Apostolskiego – ale czy rzeczywiście zastanawiamy się co one oznaczają dla mnie, dla mojego życia. Czy potrafię je wypowiedzieć z pełni serca jak Marta, dla której były one rzeczywiście na wagę życia brata? Powoli dobiega końca czas Wielkiego Postu. Dlatego warto się zastanowić czy udało się nam umocnić przyjaźń z Jezusem, od której zależy nasza wieczność.
6. „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” (J 11,1-45). Łazarz jest w każdym z nas, w: Krąg Biblijny 24 (2014), red. P. Łabuda, Tarnów: Biblos 2014, s. 52-59Marcin MajewskiThis PaperA short summary of this paper4 Full PDFs related to this paperDownloadPDF Pack
ja jestem zmartwychwstanie i życie